środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 8 "Demony"

Draco usiadł na łóżku, zmierzwił swoje blond włosy i odetchnął odchylając głowę do tylu. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wziął jednego i odpalił go. Zaciągnął się dymem, a potem przymknął na chwilę powieki wsłuchując się w zmysłową muzykę wydobywającą się z radia.
Otworzył oczy, zatrzymał swój wzrok na Ślizgonce, która wygina swoje ciało w rytm melodii. Dziewczyna uśmiechnęła się patrząc na swojego kolegę. Tanecznym krokiem podeszła do niego. Wyjęła z jego dłoni papierosa i sama się nim zaciągnęła. Zgasiła go na drewnianej komodzie i usiadła na kolanach Malfoya. Namiętnie go pocałowała i przygryzła jego wargę. Chłopak miał kolejny raz zatopić swoje usta w jej gdy przerwało im nieznośne pukanie do drzwi. Ściszyli muzykę i w miarę przyzwoitości ogarnęli się. Draco otworzył drzwi i spojrzał na osobę, która była na tyle nie poinformowana aby im przerwać.
-Czego Levittoux? Co ty tu robisz i jakim cudem Ślizgoni Cię jeszcze nie zabili ?- Draco spojrzał na blondyna w zerówkach z książkami w rękach, rozpiętą koszulą i potarganymi włosami. Puchon z pewnością jest bardzo podobny do siostry,  pod wieloma aspektami.
- Chodzi o to, ze masz u siebie książkę, którą potrzebuję na teraz.- Nerwowo poprawił swoje okulary.
Malfoy przewrócił oczami. 
- Trzeba było tak wcześniej.  - Wyjął z torby księgę i podał blondynowi.
- Przeproś siostrę ode mnie. - Nim zdążył się odezwać, Draco zamknął drzwi przed jego nosem.
- Na czym skończyliśmy?- Ze złośliwym uśmieszkiem odwrócił się w stronę dziewczyny. 
- Mam dla Ciebie układ,  zakład cokolwiek. - Usiadł na łóżku obok niej.
- Okej, brzmi ciekawie.-Zaśmiała się.
- Zagrajmy w grę; mówmy sobie komplementy, udawajmy sprzeczki, spędzajmy z sobą jak najwięcej czasu, każdego ranka się witajmy, a wieczorem żegnajmy, przy znajomych dawajmy znaki, ze coś jest na rzeczy. Ten kto pierwszy się zakocha przegrywa. 
- No nie wiem, będziemy mieli złamane serca i i tak pewnie się nie przyznamy.- Niepewnie spojrzała na swojego towarzysza.
- No ej, chcę się zabawić. Ty pewnie wyjedziesz za miesiąc lub dwa więc i tak byśmy to wszystko zerwali.
Norweżka uśmiechnęła się delikatnie. Pocałowała Malfoya i mruknęła: 
- Niech Ci będzie, zgodzę się.
--
- Zabini, widziałes gdzieś Malfoya? Zniknął na cały dzień. - Pansy usiadła na kanapie obok przyjaciela.
- Jest bliżej niż może Ci się wydawać. - Zaśmiał się odrywając wzrok od książki. 
- Okeeej? Wiem ze jesteś tajemniczy no, ale nie myślałam, ze az tak.- Pokręciła głową. 
- No popatrz jacy oni są uroczy. Gruchające gołąbki.-  Czarnoskóry wskazał palcem na swojego przyjaciela i niską brunetkę. 
Pansy spojrzała w stronę dormitorium chłopców. Po schodach zaczęła schodzic para Ślizgonów. 
- Ze oni niby są razem?- Wybuchnęła paranoicznym śmiechem.  
- Przecież do niedawna był z Granger, a teraz ta? On zamienia się w Ciebie, tak? W pieprzonego lalusia, który nie widzi nic poza końcem swojego nosa? Będzie się bawił każdą dziewczyną,  a potem ją tak po prostu rzucał?!-  Parkinson wybuchnęła. Czasami traci nad sobą kontrolę. Rzuciła się na Blaise'a i zaczęła go podduszać lecz jak dużo może zdziałać taka mała i słaba kobietka? Ślizgon powali ją po kilku minutach i usiadł na niej okrakiem. Przytrzymał jej ręce nad jej głową. 
- Diabeł,  co ty jej robisz? - Blondyn zjawił się jak na zawołanie gdy zobaczył tą szopkę.
- Znowu ma ten jakiś atak.
- Nic mi nie jest ty chory głupku! Puszczaj mnie! Jesteś ciężki,  zacznę wrzeszczeć jeszcze bardziej!!- I tak jak obiecała ile sił w płucach krzyknęła "pomocy".
Nie minęło dziesięć minut, a w salonie Ślizgonów pojawił się Snape. Spojrzał niezrozumiale na uczniów. 
- Co tu się dzieje? 
Blaise zszedł z koleżanki. 
- Nic, tylko się sprzeczamy.- Pansy wstała z podlogi.
- Jasne, sprzeczacie. Pan Malfoy i Panna Parkinson do mojego gabinetu. Już. - Odgarnął swoją pelerynę spod nóg i odszedł.
- Pokręcona wariatka.- Zabini rzucił w stronę Parkinson, natomiast ta wytknęła mu język i pośpiesznie wybiegła za nauczycielem.
--
Oboje usiedli na drewnianych krzesłach przed biurkiem.
- O co chodzi?- Draco przeczesał swoje włosy palcami.
- Najpierw Pani. - Spojrzał na Pansy.- Proszę idź do Pani Pomfey i poproś o coś na uspokojenie, a potem staraj się nie wchodzić w drogę Panu Zabiniemu. Do widzenia. - Zwrócił swoją uwagę na blondyna. Ślizgonka kiwnęła głową i odeszła.
- Znalazłeś już jakiś sposób? Bo jedyne co widzę to to, że tylko w głowie Ci zabawa, a nie wykonanie zadania.
- Cóż, pracuję nad tym, ale myślę, że juz wiem co mam zrobić.- Chłopak uśmiechnął się delikatnie aby dać pewność swoich słów. Tak naprawdę to jeszcze się nad tym nie zastanawiał, chciał powiedzieć o tym Hermionie, ale ostatnio wszystko zaczęło się chrzanić.
- Ufam Ci Draco i wierzę, że nie zawiedziesz Czarnego Pana. Lecz strzeż się tego co piękne i nieznane. Nie powierzaj byle komu swojej tajemnicy bo w końcu wszyscy się dowiedzą. Chyba dobrze wiesz, że w Durmstrangu praktykuje się czarną magię, a Beauxbatons- Mężczyzna przerwał i zastanowił się.- Są tam czarujący uczniowie o okropnych duszach. Niedługo sam się przekonasz. Urodziwi ludzie skrywają w sobie demony.- Mruknął pod nosem.- Możesz iść.
Draco skinął głową i pośpiesznie wyszedł. Może ten zakład z Karin nie jest najlepszym pomysłem? Ba, on jest wręcz niepoprawny, szczeniacki i niemądry. 
Nie może już się wycofać bo wyjdzie na głupka. Pozostała mu nadzieja, że nagle wpadnie na jakiś wspaniały pomysł.

Miesiąc później.

- Hermiono? Jesteś z nami ?- Uzdrowiciel w białym fartuchu delikatnie potrząsnął ramieniem Gryfonki i poświecił małą latarką po jej oczach. Gdy zobaczył, że źrenice reagują na światło odsunął się. Dziewczyna czuje totalną pustkę, w uszach zaczęło jej szumieć, a usta okazały się być okropnie suche. Zwilżyła je językiem i uchyliła powieki. Cóż za biel, nagła fala zmęczenia, a potem gorąca i ten brak świadomości i kontroli nad ciałem. 
Ciemność.
--
- Kochanie? Zawołajcie uzdrowiciela! Budzi się!- Pani Granger pogładziła policzek córki. Harry, który już przysypiał na miękkim fotelu zerwał się jak poparzony. Stanął przy łóżku przyjaciółki i uśmiechnął się patrząc w jej brązowe oczy.
- W końcu z nami jesteś.
- Mhmm, co jest?- Jej głos jest dosc ochrypły, sama się zdziwiła tym jak brzmi.
- Odsuńcie się.- Uzdrowiciel spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się. - Jak się czujesz kochana?
Jak się czuje? W ogóle się nie czuje jeśli to jest możliwe. Jej ciało jest ciężkie i przygwożdżone do łóżka, ma ochotę spać i jest strasznie spragniona.
- W porządku.- Palnęła to co ślina przyniosła jej na język.
- To w porządku, masz na coś ochotę?
- Napiłabym się czegoś.- Na stoliku obok łóżka pojawił się kubek z wodą. Powoli się podniosła, a potem napiła.
- Najwidoczniej wracasz do zdrowia.- Mężczyzna uśmiechnął się. - Najwyższy czas na powrót do rzeczywistości.
P'Jenny

1 komentarz:

Mia Land of Grafic