piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 10 "Wszyscy umrzemy."

Draco stanął jak sparaliżowany, powoli odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Przez chwilę pomyślał, że ktoś zastawił na niego zasadzkę. Przecież zbyt łatwo dostał się do Pokoju Wspólnego Gryfonów i zbyt łatwo rzucił Imperiusa na jakąś pierwszoklasistkę. Zacisnął dłoń na różdżce i głośno przełknął ślinę. To co zobaczył wprawiło go w dziwne zakłopotanie. Granger wstała z podłogi i wytarła dłonie o spodnie. Uśmiechnęła się zachęcająco.
- Nic nie powiesz?
- Co mam powiedzieć? Nie jesteśmy już pokłóceni? Uciekłaś ze szpitala? Będą Cię szukać, w szkole już pewnie wiedzą, że tu jesteś. Pakujesz się w niezłe bagno.
- Nic nie zmienia faktu, że nadal jestem na Ciebie okropnie zła, ale chyba nie sądzisz, że zrobisz to co masz zrobić sam. Pomogę Ci. Kto będzie podejrzewał miłą i uczynną Pannę Granger? Kujonkę, wspaniałą uczennicę, która kocha zadawać pytania? – Zaśmiała się.
- Jesteś ostro walnięta, ale dobra. Idziemy, nie mam za dużo czasu. Oni są blisko.
- O czym, wy drogie dzieci rozmawiacie? –  Gruba Dama spojrzała na nich oburzona. Szepnęła do obrazu, który był obok niej i tak plotka rozniosła się po całym zamku. Draco mocno ścisnął dłoń Hermiony, zbiegli po schodach na dół, zatrzymali się dopiero przed gabinetem dyrektora.
- Czekaj, nie mogę wpaść tam w tym stroju! Zobacz jak ja wyglądam. – Ślizgon zmierzył Hermionę ostrym wzrokiem.
- Nie jest najlepiej, ale przejdzie. Będę czekał w łazience Jęczącej Marty, w porządku? - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Nie wierzę, że pomagam Ci. Nie wierzę, że sprawię, że śmierciożercy wtargną do szkoły. Co ty ze mną robisz?
- Kocham Cię. - Draco przyciągnął do siebie dziewczynę, a potem po prostu ją pocałował. Zamknął oczy i wczuł się w tą chwilę. Wcisnął w jej dłoń eliksir.
- Hasło to cytrynowy drops. Ten facet ma bzika na punkcie słodyczy. - Hermiona wybuchnęła śmiechem. - Błagam, bądź ostrożna. – Malfoy zaczął iść w stronę łazienki.
- Ja też Cię kocham. – Hermiona szybko wbiegła po schodach do gabinetu aby uniknąć niepotrzebnej konfrontacji po tym co powiedziała. Gdy znalazła się na szczycie zapukała we wrota. Buteleczkę schowała do kieszeni w spodniach.
- Och, to ty Hermiono. Spodziewałem się Ciebie. – Starzec uśmiechnął się wpuszczając Gryfonkę do pomieszczenia.
- Miłość, coś wspaniałego. Pamiętam gdy pierwszy raz się zakochałem. – Zerknął w stronę dziewczyny. – Cóż, wiem po co przyszłaś, nie zamierzam tego utrudniać. To musiało się stać prędzej czy później. Daj mi buteleczkę.
- Cco? To Pan wiedział? I nikomu nie powiedział? Przecież jak Pan umrze to Hogwart będzie bezbronny. Wszyscy umrzemy.
- Skoro wiesz, że umrzecie to po co zdecydowałaś się pomóc Malfoy’owi? – Dumbledore spojrzał na uczennice. Przez chwilę miała wrażenie, że przejrzał jej duszę na wylot.
- Zakochałam się.. - Zacisnęła powieki, a potem je potarła. – Jest za późno by się wycofać?
- Myślę, że tak. Przykro mi, a teraz daj buteleczkę. – Wyciągnął rękę.
Hermiona zawyła żałośnie, wytarła nos rękawem i sięgnęła po eliksir. Podała go dyrektorowi, zaniosła się jeszcze gorszym płaczem.
- Nie ma za czym płakać moja droga, a teraz wyjdź i udawaj, że nigdy w życiu mnie nie widziałaś. Gdy wypiję to i poczuję ból wyślę sowę do Profesora Snape’a. Będziecie mieć około godzinę. Zbierz jak największą grupę chętnych osób do walki. Już, idź! – Wprost krzyknął na szatynkę, która pociągnęła nosem i wybiegła. Droga przed jej oczami rozmazała się, biegła po omacku szukając czegoś znajomego. Wpadła w czyjeś ramiona, gdy zorientowała się do kogo należą wtuliła się w nie.
- Hej, co się stało? Hermiona? – Złapał jej twarz pomiędzy dłonie i zmusił do spojrzenia na siebie. Zerknęła w te wspaniałe szare tęczówki i uspokoiła się. Opowiedziała Draconowi o tym co zdradził jej Dumbledore.
- Dobra, czas zrobić rozróbę. – Zaśmiał się. – Bierz megafon, wszyscy są w Głównej Sali. – Podał dziewczynie przedmiot jego nadmiernego podniecenia.
- Co?
- Preferuję ostre środki działania, a ty nie? – Podniósł brwi do góry.
- Jasne, ze nie. Wezmę Harry’ego i resztę. Idziemy na SPOKOJNIE. Okej? - Ruszyła  w stronę Sali. Szybko przez nią przebiegła aby dotrzeć do przyjaciela niezauważona, niestety Ślizgon i Gryfonka to mieszanka wybuchowa.
- Dumbledore umiera w swoim gabinecie. Voldemort nadchodzi, zbieramy armię, która będzie walczyła przeciwko niemu. Wszystko na życzenie Albusa. TERAZ w Sali Życzeń. - Spojrzała na Gryfonów. Większość z nich patrzyła na nią przerażonym wzrokiem. Zamarli. – I nikomu ani słowa. Nie chcemy niepotrzebnych świadków. – Najbliższa jej sercu grupa przyjaciół wstała i pobiegła za nią.  Dotarcie do Sali Życzeń nie trwało długo. Każdy z nich wytężał umysł aby wymarzyć pokój idealny do zbiórki. Podłoga delikatnie zawirowała, na ścianie zaczęły pojawiać się zarysy wrót.
- Bosko! – Fred zaśmiał się przybijając piątkę swojemu bratu. Draco złapał Hermionę za łokieć i pociągnął na bok, zapomniał jej powiedzieć o czymś naprawdę ważnym.
- Słuchaj, muszę powiadomić Voldemorta, że Dumledore jest martwy, a potem nad zamkiem wyczarować znak. Słyszysz mnie? Idę na Wieżę Astronomiczną. Macie naprawdę mało czasu, mniej niż przewidział ten starzec. – Delikatnie pocałował przyjaciółkę, a potem rzucił się biegiem na schody. Dziewczyna kiwnęła głową, nie miała dużo czasu do namysłu.
- Harry! Zajmij się tym wszystkim, powiedz McGonagall, ona wie co robić. Tak przypuszczam. – Uśmiechnęła się do przyjaciela, a potem pobiegła za Malfoy’em.

P'Jenny

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 9 "Wspaniałe uczucie"

- Wyglądasz znacznie lepiej Hermiono, ostatnio gdy Cię widziałem były z Ciebie same kości. Co prawda nie przytyłaś, ale rozpromieniłaś się.- Harry uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął z torby fasolki wszystkich smaków, czekoladowe żaby i ciasteczka dyniowe. 
- Dzięki, bardzo mnie pocieszyłes.- Gryfonka zaśmiała się. Harry nigdy nie potrafił nikogo podnieść na duchu. Zawsze bardziej dobijał. Szatynka wzięła ciasteczko i ugryzła je.
- Wszyscy się o Ciebie pytają. W szkole są nowi uczniowie z wymiany.- Potter opowiedział przyjaciółce o wszystkich rzeczach, które ją ominęły. Dziewczyna słuchała w skupieniu i wszystko powoli przyswajała. Gdy skończył wytarła ręce o koszulkę z motywem herbu Hogwartu, kupiła ją kiedyś na targu czarodziei. 
- A Malfoy? Co z nim? - Schowała pasmo włosów za ucho. Oparła się o ścianę i wyprostowała odrętwiałe nogi.
- Umm, nie wiem. Nie interesuję się tym. - Podrapał się po karku, a potem wzruszył ramionami. Zaczął błądzić wzrokiem po sali.
- Klamiesz, choć raz bądź ze mną szczery. - Uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na jego dłoni. Delikatnie ją ścisnęła.
-Uhh. Zaczął kręcić z tą Karin z wymiany. Nie wiem dokładnie co i jak, ale jest o nich głośno. Lubią sobie publicznie okazywac czułości. To już się robi męczące. Gdzie nie pójdziesz tam oni. - Przewrócił oczami. 
- Musisz wracać bo Ci z Francji robią się lepsi od Ciebie, zwłaszcza ten chłopak. 
- Mam nadzieję, ze od następnego tygodnia będę w szkole. Tutaj jest nudno.- Zerknęła na stertę książek, którą zdążyła przeczytać w jeden dzień. 
- Nie mogę przeżyć, że ominęło mnie tyle ważnych lekcji. Za niedługo owutemy..
- Hermiono, one są za rok. Wyluzuj.- Potter zerknął na zegarek. - Muszę się zbierać, zostało mi do napisania wypracowanie dla Snape'a. - Uśmiechnął się. Przytulił przyjaciółkę. - Trzymaj się.- Pomachał jej, a potem wyszedł.
- Powodzenia.- Odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Wzięła nowo kupioną książkę, powąchała jej kartki, a potem zaczęła czytać. 
--
- Potter, mam do Ciebie sprawę. - Malfoy złapał Gryfona za fraki i odciągną na bok. - Muszę się zobaczyć z Granger, to pilne. Bardzo pilne.- Odgarnął swoje włosy i szczeniacko się uśmiechnął. 
- Nie. Nie ma takiej opcji.
- Jest, widzę, ze lecisz na tą Levittoux. Mogę was umówić, mam u niej wtyki.
- Wtyki?- Wybuchnął śmiechem. - Opowiadała mi jak ją potraktowałes i szczerze, to wolałaby z Tobą  nie rozmawiać. 
- Ee tam, gówno wiesz. Ona na mnie leci tylko nie chce się przyznać. 
- Dobra Malfoy skończ już. Nie pozwolę Ci się z nią spotkać. - Wyminął blondyna i odszedł. 
- Jeszcze zobaczymy, Potter. - Krzyknął za nim. 
Pobiegł do gabinetu Snape'a. Otworzył drzwi z hukiem i podszedł do kominka. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wziął do ręki garść proszku Fiuu, rzucił go w ogień i wskoczył do niego. Poczuł jak płomien miło go łaskocze po nogach.
- Szpital Świętego Munga! - Zamknął oczy, a potem Cały świat zawirował. Wypadł przez kominek. Przetarł twarz i rozejrzał się. Podszedł do recepcji. 
- Dzień dobry, gdzie znajdę Hermionę Granger?
Pielęgniarka spojrzała na niego spod byka. 
- A kim Pan jest?- Podniosła brew do góry. 
- Przyjacielem, przyniosłem jej materiały ze szkoły . - Odpiął swoją torbę i wskazał na książki i rolki pergaminów. 
- W porządku. Wpisz się na listę. - Spojrzał na nazwiska;
Marge Granger
Victor Granger 
Harry Potter
Harry Potter
Marge Granger
Harry Potter
Victor Granger
Pansy Parkinson

Pansy? Co ona mogła tu robić? Później z nią o tym porozmawia.
Wziął pióro i dopisał;
Ron Weasley

Zadowolony poszedł do odpowiedniego oddziału, a potem sali. Otworzył cicho drzwi i zerknął na śpiącą Hermionę. Uśmiechnął się na ten widok. Brakowało mu jej, martwił się o nią. Wygląda tak słodko i niewinnie. Zamknął drzwi, podszedł do dziewczyny i delikatnie pogładził jej policzek. 
- Harry? Zapomniałeś czegoś? - Gryfonka przetarła twarz, zamknęła książke.
- Malfoy? Co ty tu do cholery robisz?
- Przyszedłem zobaczyć co z Tobą jest. Nikt nic mi nie chciał powiedzieć, przepraszam, bardzo przepraszam, okej? Żałuję wszystkiego, byłem głupcem. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego, albo nie. Napiszę to, tak będzie bezpieczniej. - Wyjął z torby pergamin, pióro i kałamarz z atramentem. 
- Czekaj, czekaj. Chyba czegoś nie pojmuje. Myślisz, że Ci wybaczyłam? Powiedziałeś przepraszam i sądzisz, że wszystko będzie w porządku? Otóż nie będzie, zabawiałeś się z tą Karin gdy ja walczyłam o życie. Czy w ogóle pomyślałeś o mnie w jednej sekundzie? Pewnie nie, więc teraz zabieraj swoje manatki i wypad!- Dziewczyna wzięła swoją różdżkę i wymierzyła ją w Draco.
- Dobrze, odejdę.- Naskrobał coś na pergaminie, zwinął go w rulon. Podał Hermionie i wyszedł. Dziewczyna westchnęła, a potem po prostu rozpłakała się. Tęskniła za nim i teraz go zobaczyła, nadal jest zabójczo przystojny i niewinny, ale jest też zapatrzonym w siebie dupkiem. Wzięła rulonik i rozwinęła go. Pochyłym pismem napisane jest " Naprawdę mi przykro, juz dawno chciałem Ci to powiedzieć. Uh, to jest trudne. Muszę zabić Dumbledore'a. Wiem, że teraz zezujesz nad tym tekstem i nie dowierzasz, ale to prawda. Potrzebuję Twojego eliksiru Halitus la Morte. Wiem gdzie go znaleźć. Pożyczę go, mam nadzieję, że mi się uda. Kocham Cię. ;) Tak, może to dziwne, ale potrafię kochać. "
Więc jednak jest sługą Voldemorta. Pociągnęła nosem, wstała z łóżka i pospiesznie się ubrala. Musi się dostać do szkoły. Założyła na głowę czapkę z nazwą mugolskiego klubu sportowego. Zapięła wysokie kozaki, spakowała plecak. Wyszła z sali i skierowała się do wyjścia, w dloni zaczęła ściskać różdżkę. Gdy była przy samym wyjściu nerwowo patrzyła na każdego przechodnia. Schyliła głowę i przełknęła ślinę. Wyszła na zewnątrz, poczuła się wolna. Wspaniałe świeże powietrze dotarło do jej płuc. Zaczęła biec, coraz szybciej. Na jej ustach pojawił się uśmiech, zdjęła czapkę i zatrzymała się. Łapczywie nabierała powietrze.
--
W szkole pojawiła się pod wieczór. Ubrana tak jak uciekła przyszła na kolacje w wielkiej sali. Wszyscy patrzyli na nią jak na ufo, jak na cos czego nie powinno tu być. Rozbrzmiały szepty i wytykanie palcami. Dumnie uniosła głowę i usiadła obok Harry'ego, który na widok przyjaciółki zakrztusił i opluł się sokiem dyniowym .
- Co tu robisz? Wypuścili Cię? 
- Można tak powiedzieć.- Wzruszyła ramionami, a potem napiła się wody. - Chyba jeszcze raz się przejdę, czuję się jak na wybiegu.- Zachichotała. 
- Czy ty uciekłas? 
- Jezu, od razu uciekłas. Wyszłam na dłuższy spacer. Od prawie dwóch miesięcy nie byłam na zewnątrz. - Ubrała czapkę z daszkiem.- To idę żeby nauczyciele mnie nie rozpoznali.- Wstała od stołu i zaczęła iść w stronę wyjścia. Zerknęła na stół Ślizgonów. Nie ma Malfoya. Gdy zeszla z oczu całej szkoły puściła się biegiem do wieży Gryffindoru. Kurcze, nie zna hasła do pokoju.
- Dobry wieczór Gruba Damo! To ja Hermiona. Dopiero wróciłam ze szpitala i nie znam hasła, mogłaby mnie Pani wpuścić? 
- Nie ma hasła, nie ma wejścia kochana.- Sfrustrowana tupnęła nogą i usiadła pod ścianą. Poczeka sobie na jakiegoś Gryfona. Nie minęło pięć minut, a obraz otworzył się. Z dziury wyszedł sam Draco Malfoy.
- Chyba nie myślałes, ze zrobisz to beze mnie.
P'Jenny
Mia Land of Grafic