Draco stanął jak sparaliżowany, powoli odwrócił się w
stronę źródła dźwięku. Przez chwilę pomyślał, że ktoś zastawił na niego
zasadzkę. Przecież zbyt łatwo dostał się do Pokoju Wspólnego Gryfonów i zbyt
łatwo rzucił Imperiusa na jakąś pierwszoklasistkę.
Zacisnął dłoń na różdżce i głośno przełknął ślinę. To co zobaczył wprawiło go w
dziwne zakłopotanie. Granger wstała z podłogi i wytarła dłonie o spodnie. Uśmiechnęła się
zachęcająco.
- Nic nie powiesz?
- Co mam powiedzieć? Nie jesteśmy już pokłóceni? Uciekłaś
ze szpitala? Będą Cię szukać, w szkole już pewnie wiedzą, że tu jesteś.
Pakujesz się w niezłe bagno.
- Nic nie zmienia faktu, że nadal jestem na Ciebie
okropnie zła, ale chyba nie sądzisz, że zrobisz to co masz zrobić sam. Pomogę
Ci. Kto będzie podejrzewał miłą i uczynną Pannę Granger? Kujonkę, wspaniałą
uczennicę, która kocha zadawać pytania? – Zaśmiała się.
- Jesteś ostro walnięta, ale dobra. Idziemy, nie mam za
dużo czasu. Oni są blisko.
- O czym, wy drogie dzieci rozmawiacie? – Gruba Dama spojrzała na nich oburzona.
Szepnęła do obrazu, który był obok niej i tak plotka rozniosła się po całym
zamku. Draco mocno ścisnął dłoń Hermiony, zbiegli po schodach na
dół, zatrzymali się dopiero przed gabinetem dyrektora.
- Czekaj, nie mogę wpaść tam w tym stroju! Zobacz jak ja
wyglądam. – Ślizgon zmierzył Hermionę ostrym wzrokiem.
- Nie jest najlepiej, ale przejdzie. Będę czekał w łazience
Jęczącej Marty, w porządku? - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Nie wierzę, że pomagam Ci. Nie wierzę, że sprawię, że
śmierciożercy wtargną do szkoły. Co ty ze mną robisz?
- Kocham Cię. - Draco przyciągnął do siebie dziewczynę, a
potem po prostu ją pocałował. Zamknął oczy i wczuł się w tą chwilę. Wcisnął w
jej dłoń eliksir.
- Hasło to cytrynowy
drops. Ten facet ma bzika na punkcie słodyczy. - Hermiona wybuchnęła
śmiechem. - Błagam, bądź ostrożna. – Malfoy zaczął iść w stronę łazienki.
- Ja też Cię kocham. – Hermiona szybko wbiegła po
schodach do gabinetu aby uniknąć niepotrzebnej konfrontacji po tym co
powiedziała. Gdy znalazła się na szczycie zapukała we wrota. Buteleczkę
schowała do kieszeni w spodniach.
- Och, to ty Hermiono. Spodziewałem się Ciebie. – Starzec
uśmiechnął się wpuszczając Gryfonkę do pomieszczenia.
- Miłość, coś wspaniałego. Pamiętam gdy pierwszy raz się
zakochałem. – Zerknął w stronę dziewczyny. – Cóż, wiem po co przyszłaś, nie
zamierzam tego utrudniać. To musiało się stać prędzej czy później. Daj mi
buteleczkę.
- Cco? To Pan wiedział? I nikomu nie powiedział? Przecież
jak Pan umrze to Hogwart będzie bezbronny. Wszyscy umrzemy.
- Skoro wiesz, że umrzecie to po co zdecydowałaś się
pomóc Malfoy’owi? – Dumbledore spojrzał na uczennice. Przez chwilę miała
wrażenie, że przejrzał jej duszę na wylot.
- Zakochałam się.. - Zacisnęła powieki, a potem je potarła. –
Jest za późno by się wycofać?
- Myślę, że tak. Przykro mi, a teraz daj buteleczkę. –
Wyciągnął rękę.
Hermiona zawyła żałośnie, wytarła nos rękawem i sięgnęła po eliksir. Podała go dyrektorowi, zaniosła się jeszcze gorszym
płaczem.
- Nie ma za czym płakać moja droga, a teraz wyjdź i udawaj, że nigdy
w życiu mnie nie widziałaś. Gdy wypiję to i poczuję ból wyślę sowę do Profesora
Snape’a. Będziecie mieć około godzinę. Zbierz jak największą grupę chętnych
osób do walki. Już, idź! – Wprost krzyknął na szatynkę, która pociągnęła nosem
i wybiegła. Droga przed jej oczami rozmazała się, biegła po omacku szukając
czegoś znajomego. Wpadła w czyjeś ramiona, gdy zorientowała się do kogo należą
wtuliła się w nie.
- Hej, co się stało? Hermiona? – Złapał jej twarz
pomiędzy dłonie i zmusił do spojrzenia na siebie. Zerknęła w te wspaniałe szare
tęczówki i uspokoiła się. Opowiedziała Draconowi o tym co zdradził jej
Dumbledore.
- Dobra, czas zrobić rozróbę. – Zaśmiał się. – Bierz
megafon, wszyscy są w Głównej Sali. – Podał dziewczynie przedmiot jego nadmiernego podniecenia.
- Co?
- Preferuję ostre środki działania, a ty nie? – Podniósł
brwi do góry.
- Jasne, ze nie. Wezmę Harry’ego i resztę. Idziemy na
SPOKOJNIE. Okej? - Ruszyła w stronę Sali. Szybko przez nią przebiegła aby dotrzeć do przyjaciela niezauważona, niestety
Ślizgon i Gryfonka to mieszanka wybuchowa.
- Dumbledore umiera w swoim gabinecie. Voldemort
nadchodzi, zbieramy armię, która będzie walczyła przeciwko niemu. Wszystko na
życzenie Albusa. TERAZ w Sali Życzeń. - Spojrzała na Gryfonów. Większość z nich
patrzyła na nią przerażonym wzrokiem. Zamarli. – I nikomu ani słowa. Nie chcemy
niepotrzebnych świadków. – Najbliższa jej sercu grupa przyjaciół wstała i
pobiegła za nią. Dotarcie do Sali Życzeń
nie trwało długo. Każdy z nich wytężał umysł aby wymarzyć pokój idealny do
zbiórki. Podłoga delikatnie zawirowała, na ścianie zaczęły pojawiać się zarysy
wrót.
- Bosko! – Fred zaśmiał się przybijając piątkę swojemu
bratu. Draco złapał Hermionę za łokieć i pociągnął na bok, zapomniał jej
powiedzieć o czymś naprawdę ważnym.
- Słuchaj, muszę powiadomić Voldemorta, że Dumledore jest
martwy, a potem nad zamkiem wyczarować znak. Słyszysz mnie? Idę na Wieżę
Astronomiczną. Macie naprawdę mało czasu, mniej niż przewidział ten starzec. –
Delikatnie pocałował przyjaciółkę, a potem rzucił się biegiem na schody.
Dziewczyna kiwnęła głową, nie miała dużo czasu do namysłu.
- Harry! Zajmij się tym wszystkim, powiedz McGonagall,
ona wie co robić. Tak przypuszczam. – Uśmiechnęła się do przyjaciela, a potem
pobiegła za Malfoy’em.
P'Jenny