- Wyglądasz znacznie lepiej Hermiono, ostatnio gdy Cię widziałem były z Ciebie same kości. Co prawda nie przytyłaś, ale rozpromieniłaś się.- Harry uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął z torby fasolki wszystkich smaków, czekoladowe żaby i ciasteczka dyniowe.
- Dzięki, bardzo mnie pocieszyłes.- Gryfonka zaśmiała się. Harry nigdy nie potrafił nikogo podnieść na duchu. Zawsze bardziej dobijał. Szatynka wzięła ciasteczko i ugryzła je.
- Wszyscy się o Ciebie pytają. W szkole są nowi uczniowie z wymiany.- Potter opowiedział przyjaciółce o wszystkich rzeczach, które ją ominęły. Dziewczyna słuchała w skupieniu i wszystko powoli przyswajała. Gdy skończył wytarła ręce o koszulkę z motywem herbu Hogwartu, kupiła ją kiedyś na targu czarodziei.
- A Malfoy? Co z nim? - Schowała pasmo włosów za ucho. Oparła się o ścianę i wyprostowała odrętwiałe nogi.
- Umm, nie wiem. Nie interesuję się tym. - Podrapał się po karku, a potem wzruszył ramionami. Zaczął błądzić wzrokiem po sali.
- Klamiesz, choć raz bądź ze mną szczery. - Uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na jego dłoni. Delikatnie ją ścisnęła.
-Uhh. Zaczął kręcić z tą Karin z wymiany. Nie wiem dokładnie co i jak, ale jest o nich głośno. Lubią sobie publicznie okazywac czułości. To już się robi męczące. Gdzie nie pójdziesz tam oni. - Przewrócił oczami.
- Musisz wracać bo Ci z Francji robią się lepsi od Ciebie, zwłaszcza ten chłopak.
- Mam nadzieję, ze od następnego tygodnia będę w szkole. Tutaj jest nudno.- Zerknęła na stertę książek, którą zdążyła przeczytać w jeden dzień.
- Nie mogę przeżyć, że ominęło mnie tyle ważnych lekcji. Za niedługo owutemy..
- Hermiono, one są za rok. Wyluzuj.- Potter zerknął na zegarek. - Muszę się zbierać, zostało mi do napisania wypracowanie dla Snape'a. - Uśmiechnął się. Przytulił przyjaciółkę. - Trzymaj się.- Pomachał jej, a potem wyszedł.
- Powodzenia.- Odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Wzięła nowo kupioną książkę, powąchała jej kartki, a potem zaczęła czytać.
--
- Potter, mam do Ciebie sprawę. - Malfoy złapał Gryfona za fraki i odciągną na bok. - Muszę się zobaczyć z Granger, to pilne. Bardzo pilne.- Odgarnął swoje włosy i szczeniacko się uśmiechnął.
- Nie. Nie ma takiej opcji.
- Jest, widzę, ze lecisz na tą Levittoux. Mogę was umówić, mam u niej wtyki.
- Wtyki?- Wybuchnął śmiechem. - Opowiadała mi jak ją potraktowałes i szczerze, to wolałaby z Tobą nie rozmawiać.
- Ee tam, gówno wiesz. Ona na mnie leci tylko nie chce się przyznać.
- Dobra Malfoy skończ już. Nie pozwolę Ci się z nią spotkać. - Wyminął blondyna i odszedł.
- Jeszcze zobaczymy, Potter. - Krzyknął za nim.
Pobiegł do gabinetu Snape'a. Otworzył drzwi z hukiem i podszedł do kominka. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wziął do ręki garść proszku Fiuu, rzucił go w ogień i wskoczył do niego. Poczuł jak płomien miło go łaskocze po nogach.
- Szpital Świętego Munga! - Zamknął oczy, a potem Cały świat zawirował. Wypadł przez kominek. Przetarł twarz i rozejrzał się. Podszedł do recepcji.
- Dzień dobry, gdzie znajdę Hermionę Granger?
Pielęgniarka spojrzała na niego spod byka.
- A kim Pan jest?- Podniosła brew do góry.
- Przyjacielem, przyniosłem jej materiały ze szkoły . - Odpiął swoją torbę i wskazał na książki i rolki pergaminów.
- W porządku. Wpisz się na listę. - Spojrzał na nazwiska;
Marge Granger
Victor Granger
Harry Potter
Harry Potter
Marge Granger
Harry Potter
Victor Granger
Pansy Parkinson
Pansy? Co ona mogła tu robić? Później z nią o tym porozmawia.
Wziął pióro i dopisał;
Ron Weasley
Zadowolony poszedł do odpowiedniego oddziału, a potem sali. Otworzył cicho drzwi i zerknął na śpiącą Hermionę. Uśmiechnął się na ten widok. Brakowało mu jej, martwił się o nią. Wygląda tak słodko i niewinnie. Zamknął drzwi, podszedł do dziewczyny i delikatnie pogładził jej policzek.
- Harry? Zapomniałeś czegoś? - Gryfonka przetarła twarz, zamknęła książke.
- Malfoy? Co ty tu do cholery robisz?
- Przyszedłem zobaczyć co z Tobą jest. Nikt nic mi nie chciał powiedzieć, przepraszam, bardzo przepraszam, okej? Żałuję wszystkiego, byłem głupcem. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego, albo nie. Napiszę to, tak będzie bezpieczniej. - Wyjął z torby pergamin, pióro i kałamarz z atramentem.
- Czekaj, czekaj. Chyba czegoś nie pojmuje. Myślisz, że Ci wybaczyłam? Powiedziałeś przepraszam i sądzisz, że wszystko będzie w porządku? Otóż nie będzie, zabawiałeś się z tą Karin gdy ja walczyłam o życie. Czy w ogóle pomyślałeś o mnie w jednej sekundzie? Pewnie nie, więc teraz zabieraj swoje manatki i wypad!- Dziewczyna wzięła swoją różdżkę i wymierzyła ją w Draco.
- Dobrze, odejdę.- Naskrobał coś na pergaminie, zwinął go w rulon. Podał Hermionie i wyszedł. Dziewczyna westchnęła, a potem po prostu rozpłakała się. Tęskniła za nim i teraz go zobaczyła, nadal jest zabójczo przystojny i niewinny, ale jest też zapatrzonym w siebie dupkiem. Wzięła rulonik i rozwinęła go. Pochyłym pismem napisane jest " Naprawdę mi przykro, juz dawno chciałem Ci to powiedzieć. Uh, to jest trudne. Muszę zabić Dumbledore'a. Wiem, że teraz zezujesz nad tym tekstem i nie dowierzasz, ale to prawda. Potrzebuję Twojego eliksiru Halitus la Morte. Wiem gdzie go znaleźć. Pożyczę go, mam nadzieję, że mi się uda. Kocham Cię. ;) Tak, może to dziwne, ale potrafię kochać. "
Więc jednak jest sługą Voldemorta. Pociągnęła nosem, wstała z łóżka i pospiesznie się ubrala. Musi się dostać do szkoły. Założyła na głowę czapkę z nazwą mugolskiego klubu sportowego. Zapięła wysokie kozaki, spakowała plecak. Wyszła z sali i skierowała się do wyjścia, w dloni zaczęła ściskać różdżkę. Gdy była przy samym wyjściu nerwowo patrzyła na każdego przechodnia. Schyliła głowę i przełknęła ślinę. Wyszła na zewnątrz, poczuła się wolna. Wspaniałe świeże powietrze dotarło do jej płuc. Zaczęła biec, coraz szybciej. Na jej ustach pojawił się uśmiech, zdjęła czapkę i zatrzymała się. Łapczywie nabierała powietrze.
--
W szkole pojawiła się pod wieczór. Ubrana tak jak uciekła przyszła na kolacje w wielkiej sali. Wszyscy patrzyli na nią jak na ufo, jak na cos czego nie powinno tu być. Rozbrzmiały szepty i wytykanie palcami. Dumnie uniosła głowę i usiadła obok Harry'ego, który na widok przyjaciółki zakrztusił i opluł się sokiem dyniowym .
- Co tu robisz? Wypuścili Cię?
- Można tak powiedzieć.- Wzruszyła ramionami, a potem napiła się wody. - Chyba jeszcze raz się przejdę, czuję się jak na wybiegu.- Zachichotała.
- Czy ty uciekłas?
- Jezu, od razu uciekłas. Wyszłam na dłuższy spacer. Od prawie dwóch miesięcy nie byłam na zewnątrz. - Ubrała czapkę z daszkiem.- To idę żeby nauczyciele mnie nie rozpoznali.- Wstała od stołu i zaczęła iść w stronę wyjścia. Zerknęła na stół Ślizgonów. Nie ma Malfoya. Gdy zeszla z oczu całej szkoły puściła się biegiem do wieży Gryffindoru. Kurcze, nie zna hasła do pokoju.
- Dobry wieczór Gruba Damo! To ja Hermiona. Dopiero wróciłam ze szpitala i nie znam hasła, mogłaby mnie Pani wpuścić?
- Nie ma hasła, nie ma wejścia kochana.- Sfrustrowana tupnęła nogą i usiadła pod ścianą. Poczeka sobie na jakiegoś Gryfona. Nie minęło pięć minut, a obraz otworzył się. Z dziury wyszedł sam Draco Malfoy.
- Chyba nie myślałes, ze zrobisz to beze mnie.
P'Jenny
Fajny rozdział 😊
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.