niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 4 "Czas na wieczny sen."

- Hej Draco!- Gryfonka pobiegła za blondynem. Pod pachą trzyma grubą księgę, która nie zdołała się już zmieścić do i tak napchanego do granic możliwości nowego plecaka. Malfoy razem ze swoimi przyjaciółmi zatrzymał się i powoli odwrócił się w stronę uśmiechniętej dziewczyny.
- Mam wrażenie, że coś Ci się pomyliło Granger. Szukasz przyjaciół?- Pansy Parkinson, Ślizgonka z krwi i kości wystąpiła na środek całej gromady z chytrym uśmieszkiem, jak przywódczyni.
Po chwili Zabini Blaise, czarnoskóry, przystojny Ślizgon z trudnym charakterem stanął obok niej i założył dłonie na klatce piersiowej, kiwając porozumiewawczo głową.
- Nie chcę rozmawiać z wami tylko z Draconem.- Dziewczyna zmarszczyła brwi i szczerze się uśmiechnęła.
- Draco? Możemy pogadać?- Blondyn, jak sparaliżowany spojrzał na Gryfonkę jakby miała trzy głowy. Uśmiech, który tak idealnie pasował do jej pięknej buzi zaczął pomału schodzić i zamieniać się w zdenerwowanie pomieszane z niezrozumieniem.
- On nie ma zamiaru rozmawiać z takim kimś jak ty.- Pansy stanęła blisko Hermiony, co udowodniło, że są w tym samym wzroście, lecz Parkinson zdecydowanie przewyższa ją odwagą i wygadaniem. Mocno szturchnęła jej ramię wybuchając zwycięskim śmiechem, na co grupka Ślizgonów zawtórowała. Nieważne czy był to udawany śmiech, czy szczery. Liczyło się to, że zwrócili na siebie uwagę większości osób, które miały odwagę na nich spojrzeć. Jedyny niewzruszony tą całą sytuacją był Draco. W tej chwili został rozerwany pomiędzy dwoma światami. 
Nie wiedział czy ma zostać ze Ślizgonami, aby zachować swój wizerunek buntownika i niezależnego chłopaczka, czy odezwać się do Granger – miłości swojego dotychczasowego życia. Zrobiło mu się głupio, że pozwolił zmieszać dziewczynę z błotem. Włożył ręce do kieszeni spodni i spojrzał na oddalającą się sylwetkę szatynki.
- Idziemy Draco. Chyba nie jest Ci jej szkoda? - Brunetka położyła dłoń na ramieniu chłopaka.
- Nie, możemy iść. - Uśmiechnął się sztucznie.
--
Hermiona wpadła do pokoju Gryfonów rzucając swoją torbę przez cały salon, zaczęła głosno wrzeszczeć i płakać. Usiadła na kanapie obok Harry'ego, a potem mocno przytuliła się do niego. Zdziwiony spojrzał na nią i pogładził ją po plecach. 
Gryfonka nigdy nie czuła się tak źle i okropnie. Jej serce znowu się rozpadło, lecz teraz nie pomoże jej nic. Dobrze wie co powinna zrobić, tak bardzo potrzebna jej rzecz spoczywa na dnie jej kufra. Nie pragnie niczego więcej, w tej chwili ma ochotę zasnąć i już nigdy się nie obudzić.
- Tak bardzo go nienawidzę.
- Hermiono, spokojnie. Porozmawiam z nim, teraz jest na szlabanie u Snape'a.
- Co? O kim ty mówisz? - Szatynka zmarszczyła brwi. Usiadła i rąbkiem szaty wytarła czarne plamy pod oczami, spowodowane rozmazaniem się tuszu do rzęs.
- Chodzi o Rona? Znowu coś powiedział nie tak?
- Nie Harry, nie. Mówię o Draco, zachował się jak totalna świnia. Byłam naprawdę głupia, że mu zaufałam. Przecież to Ślizgon, oni są bezuczuciowi. A poza tym po co ja Ci o tym mówię? Nieważne. Na transmutacji powiedz McGonagall, że nie ma mnie bo źle się czuję.- Dziewczyna wstała i pobiegła do swojego dormitorium.
- Hermiono! Przyślę do Ciebie Ginny.- Harry krzyknął za Granger. Wziął swoją torbę i wyszedł z pokoju przez dziurę w obrazie.
--
Hermiona wpadła do sypialni dziewcząt, rzuciła się do swojego kufra i od razu go otworzyła. Nerwowo zaczęła wyrzucać z niego rzeczy.
- Gdzie to jest? Jeszcze niedawno to tutaj układałam! To nie-o! Jesteś.- Wzięła do ręki dobrze znaną jej buteleczkę. Usiadła na łóżku i szczerze się uśmiechnęła.
- Witaj kochanie.- Odkorkowała buteleczkę i opróżniła ją całą. Poczuła miły, słodki smak. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Błogi stan ukojenia ogarnął całe jej ciało. Czas na wieczny sen.
--
- Malfoy!- Harry rzucił się na blondyna z pięściami. Uderzył go w nos, a po holu rozszedł się odgłos łamiącej się kości.
- Do reszty Ci odbiło Potter?- Draco wytarł kapiącą krew z nosa. Wziął zamach i z całej siły walną Harrego w twarz. Z jego ust poleciała czerwona jak godło Gryffindoru krew.
- Jak mogłeś to zrobić Hermionie? Nawet nie wiesz jak ona teraz się czuje. Jesteś nic nie znaczącym śmieciem.
Te słowa ugodziły blondyna mocniej niż najgorsze na świecie zaklęcie. Pomimo, że powiedział to jego największy wróg poczuł się źle, bardzo źle.
- Nic nie wiesz, nic. - Malfoy podniósł z ziemi swoja torbę i rozejrzał się. 
- Co to za zbiorowisko? - Warknął na drugoklasistów, a Ci rozstąpili się dając chłopakowi przejść.
Poczuł jak jego przedramię zaczyna go przeraźliwie piec. Czarny Pan go wzywa i nie tylko jego. Zauważył Snape'a, który czeka na niego na końcu holu. 
P'Jenny

1 komentarz:

  1. Hermiono, nie zabijaj się, kurna, Malfoy nie jest tego wart!
    Naprawdę interesująca historia. Chętnie poznam dalsze losy tej parki, bo mam wrażenie, że jest szansa, że znajdę tu coś nieszablonowego.
    Życzę weny i zapraszam do siebie. =]
    http://okruchy-zieleni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic