sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 3 "Ramię w ramię z Czarnym Panem."

Od sytuacji, w której Draco uratował Hermionę z opałów minął okrągły miesiąc. Przez ten czas spotykali się potajemnie, chociażby po to by zrobić razem lekcje. Gdy mijali się na holu uśmiechali się niewinnie, lub nawet mówili sobie cześć. Weasley nic nie pamięta, nikt nie wie o ich pojedynku, oprócz Hermiony. Ona jest przestraszona samym faktem, że Ślizgon wyczyścił mu pamięć i zrobił to na terenie szkoły. Z resztą nie byłaby taka głupia by komuś o tym powiedzieć, bo sama również mogłaby na tym ucierpieć. Jej okładka wzorowej uczennicy mogłaby się wygnieść, a nienaganna opinia u nauczycieli ulec zniszczeniu. Znajomość z Malfoy’em to jak puszka pandory, niespodzianka zapakowana w piękne pudełko. Czasem ciężko jest uwierzyć, że dwójka największych wrogów może się zaprzyjaźnić, ale nie wszystko jest takie złe jak mówią.
Na daną chwilę największym zmartwieniem chłopaka jest nadchodząca wojna. Wie, że będzie musiał stanąć na czele śmierciożerców, ramię w ramię z Czarnym Panem. Gdyby spróbował się przeciwstawić najprawdopodobniej zapłaciłby życiem nie tylko swoim, ale też całej rodziny. Nie może na to pozwolić.
Hermiona zaczyna się czegoś domyślać, nikt nie ma w zwyczaju opuszczać lekcji z powodu bolącego ramienia. Tylko Snape wie, że Ślizgon jest  śmierciożercą co nie napawa go optymizmem, a wręcz przeciwnie. Czuje się przez niego ograniczany i kontrolowany na każdym kroku. Sam działa na dwa fronty i nikt mu tego nie wytyka, więc niech trzyma swój nos z dala od nie swoich spraw.
Blondyn rozłożył koc na ławce i usiadł na nim. Przyjrzał się zielonemu jabłku, które trzyma w dłoni. Ugryzł owoc i wyprostował nogi.
- Hej. - Usłyszał za sobą przyjazny głos. Uśmiechnął się delikatnie.
- Cześć. - Szatynka usiadła obok niego. Zabrała mu jabłko i ugryzła kawałek.
- Jak tam?
- Oh, w porządku. Ron nadal nic sobie nie przypomina i tak sobie myślę, że on czuje się zapomniany. Dlatego jest taki niemiły i zimny. Zawsze bardziej adorowałam Harry’ego, to z nim miałam lepszy kontakt. Mieć szóstkę rodzeństwa, nie wyobrażam sobie tego. Jeszcze te rozgłosy o nas, jako o parze dobijają go. Nie potrafi sobie radzić z emocjami i dlatego jest taki agresywny.- Wzruszyła ramionami.
-  Czy ty próbujesz go usprawiedliwić?
- Nie, ale on jest tak jakby moim przyjaciele, nie sądzisz?
Malfoy kiwnął głową.
- Lepiej wracajmy, robi się zimno. - Wstali z ławki. Blondyn złożył koc i wziął Hermionę za rękę. Zaskoczona spojrzała na niego, ale potem się uśmiechnęła.
- Jesteśmy parą czy znajomymi? - Zaśmiała się.
Wzruszył ramionami.
- Odprowadzę cię. - Powiedział puszczając dziewczynę na schody.
- Nie trzeba. Sama dojdę.
Przez chwilę stali w ciszy, patrząc się na siebie. Dziewczyna stanęła na palcach i złożyła delikatny pocałunek na ustach towarzysza.
- Dobranoc. - Chłopak założył kosmyk włosów za jej ucho.
- Branoc. - Ostatni raz się uśmiechnęła, odwróciła się i wbiegła po schodach. Draco rozkochuje w sobie Granger, choć wie, że nie powinien tego robić ponieważ ich związek nie ma sensu. Jeśli tą relację można nazwać związkiem.
Jego życie to labirynt. Czasem żeby coś zdobyć, trzeba się temu poddać. Jest pieprzonym sługą Lorda Voldemorta, ona z nim nie jest bezpieczna. Nie warto oszukiwać i kłamać, bo jak prawda wyjdzie na jaw, ciężko będzie naprawić to co było. Kłamstwo nigdy nie popłaca. Musi to zakończyć czym prędzej. Odnaleźć siebie, umiłować to, co trwa i poczuć, jak piękne jest życie.
--
Ogrzać czyjś chłód, nie tracąc przy tym ciepła...
Malfoy jest trudnym człowiekiem. Doświadczył wiele przykrości, jest niezrozumiany. Modne staje się życie w pojedynkę. Nie jesteśmy wtedy samotni, lecz sami ze sobą. Trzeba być dobrym, brnąć przed siebie, nie bać się. Nie żałować innym tego, że odeszli. Granger już dawno się pozbierała. Kawałeczek po kawałku, skleiła siebie, swoje serce. Powstała na nowo silniejsza. Mija ich z podniesioną głową arogancko się uśmiechając. Tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Ćię najcenniejszym skarbem.
Dziewczyna usiadła na kanapie przy kominku, w salonie Gryfonów.
- Jak tam Hermiono? - Obok niej usiadł -jesli tak to można nazwać, bo tak naprawdę rozłożył się- Harry.
Spojrzała na niego znad książki. -  W porządku. Chciałbyś coś?
- Jja? Czy, znaczy idziesz ze mną ty do biblioteki? - Podrapał się po karku. Czy on się denerwuje?
- Po co miałabym iść z tobą do biblioteki? - Zmarszczyła brwi. - Czy Ron ma coś z tym wspólnego? - Zamknęła książkę i odłożyła ją na stolik. Wstała z kanapy i poprawiła swoją bluzkę.
- Nieważne. Mam do oddania kilka ksiąg. Zaraz przyjdę.- Poszła do dormitorium dziewcząt. Ze swojego kufra wyjęła „Spis wszystkich niebezpiecznych zwierząt, które możesz spotkać w lesie”, „Uroki dla zaawansowanych”, „Innowacyjne zioła”, „W jaki sposób dobrze przygotować się do owutemów?”
Owutemy są za rok, ale Gryfonka woli przygotowywać się do nich wcześniej. Chce być na bieżąco.
Włożyła książki do swojej torby w której już pękały szwy od ciągłego noszenia ciężkich rzeczy. Zawiesiła ją na ramieniu od razu tego żałując. Zaczęła balansować, zbliżając się do upadku na lewą stronę, która była obciążona. Zrzuciła torbę z ramienia robiąc bałagan i hałas.
- Hermiono? - Dobiegł ją głos Harrego.
- Idę, już idę!- Złapała za rączkę worka i zaczęła go ciągnąc. Otworzyła drzwi i zeszła do przyjaciela.
- Ehh, możemy iść.
- Zamierzasz ciągnąć tą torbę przez cały zamek?- Brwi Harrego wystrzeliły do góry.
- Jasne, że tak. Rodzice obiecali mi przysłać nową. Idziemy?
Po krótkim wymienieniu spojrzeń przyjaciele wyszli przez dziurę w obrazie. Wszyscy uczniowie zerkali na Hermionę jak na wariatkę, nawet duchy zaszczyciły ją swoim spojrzeniem. Nie zważając na szydercze uśmieszki i głupie komentarze odgarnęła włosy z ramienia i spojrzała przed siebie. Zaczęła schodzić po krętych schodach.
- Ta torba robi za dużo hałasu Hermiono.- Harry zatrzymał się. Podniósł książki i ruszył dalej.
Gdy weszli do biblioteki dziewczyna od razu zobaczyła Rona, nawet bez rzucenia mu spojrzenia poszła prosto do odpowiedniego działu, a za nią Harry. Brała od niego księgi i układała na półki.
- Możemy wracać.
- Ale Ron...
- Ron co?! - Dziewczyna krzyknęłam na chłopaka.
- Co to za hałasy?! Wy dwoje, wynocha stąd! Już!- Pani Pince wyrosła przed nimi jak z ziemi. Żyła na jej skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować.
- Przepraszamy....- Zmieszana Hermiona spojrzała błagalnie na kobietę, myśląc, że tym złagodzi jej gniew. Ta tylko poprawiła swoje okulary i odeszła szepcząc coś pod nosem.
- Jak Ronald coś chce to niech podejdzie. Proste Harry, ty się w to nie mieszaj.
Granger zarzuciła włosami i odeszła.

P'Jenny.

1 komentarz:

  1. Witaj!
    Trafiłam na Twoją historię dzięki aplikacji Wattpad i muszę przyznać, że jak na razie wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Jedyne, co trochę mnie gryzie, to podziała na Malfoy i Granger. Może niektórzy lubią taką narrację, jednak ja zawsze byłam zdania, że kiedy chce się opisywać emocje obydwojgu bohaterów, trzeba zastosować narrację trzecioosobową. No ale to tylko moje skromne zdanie!
    Czekam na dalszy rozwój akcji i życzę weny,
    Er-Ka ♥
    PS Ten twój tysiąc to naprawdę przedziwna sprawa, skoro mój komentarz był pierwszy. Najwyraźniej masz tutaj niezłych leni, którym nie chcę się pisać. :D

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic