Ślizgoni w Pubie pod Trzema
Miotłami? Dlaczego by nie? Draco usiadł w rogu Sali, wziął butelkę piwa
kremowego i napił się. W całym pomieszczeniu słychać krzyki, donośnie rozmowy
uczniów Hogwartu i innych klientów. Chłopak oparł się o ścianę i spojrzał na
Pansy, która szczerze uśmiecha się do Zabiniego. Jest w nim zakochana. Sposób w
jaki na niego patrzy, jak się zachowuje i rumieni mówi sam za siebie.
- Wracam już do zamku. -
Spojrzał na Ślizgonów.
- Jasne, okej.- Odezwali się
chórkiem. Draco wstał od stołu i ruszył do wyjścia.
Nie może się pozbyć Granger z
myśli. Po co była u Borgina & Burkes’a? Ten sklep nigdy nie cieszył się
najlepszą sławą, więc co miła Gryfonka mogła tam robić?
Pośpiesznie wyszedł na ulicę,
rozejrzał się dookoła i skierował się w dobrze znanym mu kierunku. Zatrzymał
się przed drzwiami sklepu. Delikatnie je popchnął dając znać dzwonkiem, że ktoś
przybył.
- Borgin, musimy pogadać.
- Słucham Paniczu Malfoy. W
czym mogę pomóc? - Spytał nad zbyt miłym głosem.
- Dobrze wiesz czego chcę. -
Uśmiechnął się chytrze. - Colloportus.-
Szepnął wskazując różdżką na drzwi. Usłyszał zgrzytanie zamka, po czym drzwi
zatrzasnęły się.
- Albo załatwimy to po znajomości,
albo siłą.- Spojrzał na starszego mężczyznę.- Powiedz mi co kupowała Granger.
- Nie robię nic za darmo.
Zaśmiał się fałszywie,
przerywając głuchą ciszę.
- Crucio! - Czerwone błyski wydobywające się z różdżki wypełniły
ciemne pomieszczenie. Borgin zawył z bólu i skulił się na ziemi.
- Dobrze... powiem.-
Powiedział na wydechu. - Ona, kupiła Halitus
la Morte.
Spojrzał na mężczyznę
osłupiały.
- Mówiła na kim chce to użyć?
- Nie odpowiedział. - Mówiła coś? - Krzyknął patrząc na niego.
- Nie, na wstępie wspomniała
mi coś o sprawieniu komuś bólu. Tylko to.- Spojrzał na blondyna przestraszony.
- W porządku. - Uśmiechnął się
złowieszczo. - Alohomora.- Drzwi
otworzył się, a w pomieszczeniu rozbrzmiał denerwujący dzwonek. Wymierzył różdżkę
w dzwoneczek i powiedział: - Bombarda.
Kawałek ściany odleciał wraz z
resztkami wkurzającego urządzenia. Borgin pisnął przeraźliwie i schował się za
ladą. Draco wyszeł ze sklepu chowając różdżkę do kieszeni.
Halitus la Morte jest bardzo
silnym eliksirem. Zażycie chociażby kropli powoduje śmierć w okropnych
męczarniach, nic nie jest gorsze.
--
Chłopak w zamku był po
kwadransie. Wszedł do Głównej Sali, akurat w porę obiadu. Usiadł przy stole
Ślizgonów, nic nie przełknął cały czas patrząc na Gryfonkę. Draco obiecał
sobie, że się zmieni więc to robi. Użycie Halitus la Morte na człowieku to
ogromne wykroczenie, grozi za to kara śmierci przez pocałunek dementora.
Eliksir zazwyczaj stosują to osoby, które są zdesperowane.
Skutecznie zabija, ponieważ nie ma na niego antidotum, ale trzeba czekać długo
aż kogoś wykończy. Westchnął i wstał od stołu. Włożył dłonie do kieszeni spodni
i poszedł do swojego dormitorium. Położył się na łóżku i wlepił wzrok w sufit.
--
Dziewczyna siedzi w
dormitorium, na swoim łóżku. Obraca w dłoni mały flakonik do połowy napełniony
brązowym, gęstym płynem. Na korku
napisane jest Morte. Jedno proste słowo z tysiącem znaczeń i rozmyśleń. Każda
kropla jest życzeniem dla wroga, życzeniem rychłej, długiej i bolesnej śmierci.
Czy kiedykolwiek pragnąłeś zemsty? Chciałeś żeby czuł to co ty zawsze czułeś:
ból i bezsilność? Wystarczy jedna mała, niewinna kropelka, jedno drgnięcie
dłoni i chwila nieuwagi, aby pragnienia stały się rzeczywistością.
Cierpi. Żyje z myślą, że nikt
jej nie kocha, a taka świadomość niezależnie od tego kim jesteś, boli.
Przestała odzywać się do ludzi, gdy zrozumiała, że bez niej są szczęśliwsi.
Opłakiwała coś czego nie powinna. Absurd, rozpacz z powodu przeklętych nadziei,
marzeń i oczekiwań. Próbowała walczyć, każdego dnia. Analizuje, przewiduje
niektóre scenariusze, ale wciąż tkwi w jednym i tym samym miejscu. Niszczy
swoje życie. Schowała flakonik do kieszeni
szaty, zabrała różdżkę i wyszła z dromitorium. Czas wdrążyć plan w życie.
--
Ron Weasley siedzi w Pokoju
Wspólnym Gryffindoru razem ze swoim przyjacielem Harrym. Na kolanach ma
pergamin, a na nim kałamarz. W dłoni trzyma pióro i intensywnie się nad czymś
zastanawia.
- Oh, Hermiono. Mogłabyś mi
sprawdzić referat z eliksirów? - Zielonooki spojrzał na dziewczynę z nadzieją.
Ta w odpowiedzi tylko prychnęła z pogardą. Usiadła obok niego, wzięła kartkę i
pióro. Zaczęła czytać słowo po słowie cały czas strosząc brwi i skreślając coś.
- To jest do kitu, na twoim
miejscu zaczęłabym od nowa.- Wzięła grubą księgę i rzuciła mu na kolana. - I
radzę się SKUPIĆ. - Zmrużyła oczy.
- Co cię ugryzło?- Harry
spojrzał na nią zaniepokojony. - Jesteś zła?
- Ja?- Zaśmiała się kpiąco.-
Oczywiście że nie.- Dziewczyna nagle poderwała się z miejsca. Wyszła przez
dziurę w portrecie, a za nią Ron. Wszyscy w pokoju patrzyli na
trójkę przyjaciół.
Weasley złapał Hermionę za ramię i przyparł do
ściany całym ciałem.
- Puść mnie idioto! -
Dziewczyna zaczęła się szamotać, za co w odpowiedzi rudowłosy uderzył ją
pięścią w brzuch. Po pustym korytarzy rozszedł się krzyk Gryfonki, krzyk pełen
bólu i nienawiści.
- Nikt Cię nie nauczył bycia
uprzejmym, Granger?
- Hej! - Z końca holu dobiegł
ich głos. Głos, którego najmniej mogli się spodziewać, głos który należy do
nikogo innego jak do samego Dracona Malfoy’a. Szarookiego Ślizgona, który
dziwnym trafem przechadzał się tędy. Ron puścił dziewczynę, a ta osunęła się po
ścianie zaczynając szlochać.
Blondyn wydobył różdżkę ze
swojej kieszeni w tym samym czasie co Gryfon.
- Ascendio!
- Drętwota!
Nadawcy obu zaklęć
wypowiedzieli je w tej samej chwili, Draco zdążył umknąć przed nim, lecz
rudowłosy nie miał tyle szczęścia. Zaklęcie ugodziło go w brzuch, wyleciał w
powietrze i uderzył w ścianę z dużym łoskotem. Osunął się po niej tracąc
przytomność. Gryfonka spojrzała na nieprzytomnego chłopaka. Pisnęła
przestraszona i zakryła głowę dłońmi, obawiając się ataku na siebie. Malfoy
widząc jej rekcję schował różdżkę i ostrożnie do niej podszedł.
- Hermiono? - Uklęknął przed
dziewczyną i objął ją ramieniem. - Zrobił Ci coś?
Kiwnęła głową na nie.
- Musimy iść do Pani Pomfrey.
- Trzymając ją po bokach poniósł ją do pionu.
- N-nie chcę.- Spojrzała na Draco
błagalnym wzrokiem. - Chcę wziąć kąpiel.
Chłopak westchnął, wziął
dziewczynę na ręce, która okazała się być naprawdę bardzo lekka. Poszedł na
piąte piętro do łazienki prefektów.
Posadził Hermionę na brzegu
obszernej wanny i zaczął nalewać do niej wodę.
- Poradzisz sobie? - Wytarł
mokre ręce o szatę.
- Myślę, że tak. - Gryfonka
uśmiechnęła się delikatnie. - Accio ręcznik.
- Szczyt lenistwa.- Zaśmiał
się patrząc na nią.
- Odczep się.- Przewróciła
oczami, a w tym samym czasie biały, puchaty ręcznik wylądował na jej kolanach.
- Jak coś to wyślij
patronusa.- Mrugnął do dziewczyny. - Ja zajmę się Weasleyem.
Otworzył drzwi i gdy miał
wychodzić usłyszał za sobą cichy głos Gryfonki.
- Dziękuję Malfoy.
Szczery uśmiech zagościł na jego
twarzy. Nie ma za co Granger.
Draco udał się na siódme piętro,
do wieży Gryffindoru. Weasley dalej leży na ziemi. Wyciągnął różdżkę i
podszedł do niego.
- Obliviate. - Usłyszał odgłosy dochodzące
zza rogu, ostatni raz spojrzał na rudzielca i odszedł.
P'Jenny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz